sobota, kwietnia 19, 2014

Smutne oczy Mariszki

3
Tytuł: Piknik na skraju drogi
Tytuł oryginału:  Пикник на обочине

Autorzy: Arkadij i Borys Strugaccy

Rok pierwszego wydania oryginału: 1972

Moja ocena: 10/10


A oni też się boją, myślał, wsiadając z powrotem do wozu. Boją się, jajogłowi... Tak zresztą być powinno. Oni powinni bać się nawet bardziej niż my wszyscy normalni obywatele razem wzięci. Przecież my zwyczajnie nic nie rozumiemy, a oni przynajmniej wiedzą, do jakiego stopnia nic nie rozumieją. Patrzą w tę przepaść bez dna i wiedzą, że są skazani – muszą kiedyś zejść do tej przepaści. Serce zamiera, ale zejść na dół trzeba, a jak to zrobić i co tam jest na dnie, i, co najważniejsze, czy da się potem powrócić?...

Co parę lat wracam do tej książki. Absolutny klasyk w swoim gatunku i pozycja, którą każdy fan science-fiction znać powinien. Wielowarstwowa, wydana ponad 40 lat temu, stawiająca mnóstwo pytań i pozwalająca na wiele różnych spojrzeń i interpretacji mini powieść braci Strugackich także i dzisiaj może zaciekawić nowe pokolenie czytelników. Nie będę się tutaj rozpisywał o stylu i tym podobnych elementach. Wszak autorzy to uznani klasycy gatunku i czytanie ich prac to czysta przyjemność. Przedstawiony świat jest w pełni wiarygodny i wręcz się w niego wsiąka.


Już na samym początku zastajemy Ziemię w kilkanaście lat po Lądowaniu (w kilku miejscach) obcej cywilizacji. Strugaccy umiejscowili akcję w XX wieku (daty w książce podane są jako 19.. rok), a więc w niedalekiej od momentu pisania powieści przyszłości. O samym Lądowaniu dowiadujemy się niewiele, nie wiemy czy było to lądowanie zamierzone, przypadkowe, wypadek, a może kosmiczna katastrofa. Zresztą niewiele wiedzą o tym także mieszkańcy tego świata. Kontakt z obcą cywilizacją nie został nawiązany, po całym zajściu pozostał tylko kosmiczny złom na obszarach gdzie Lądowanie miało miejsce. Strefy te zostały odizolowane, prowadzone są w nich pociągające wiele ofiar badania naukowe oraz nielegalne rozgrabianie tego co po gościach pozostało. Lądowanie udzieliło odpowiedzi na dręczące ludzkość praktycznie od początku swego istnienia pytanie: czy jesteśmy we Wszechświecie sami? Nie jesteśmy... Lecz równocześnie zderzyło nas z nieznanymi i nie wytłumaczalnymi dla nas zjawiskami fizycznymi występującymi od tego czasu w Strefach. Sama strefa oddziałuje także na mających z nią kontakt. Dzieci stalkerów (nielegalnych złomiarzy) rodzą się zmutowane, zmarli wstają z pobliskiego cmentarza, mikroświat całego miasteczka zostaje wywrócony do góry nogami...

Cała ta zarysowana sytuacja jest, tak naprawdę, tylko tłem i pretekstem do przyjrzenia się nam, ludziom. Z jednej strony pokazuje różne reakcje i sposoby przystosowania się do zaistniałej sytuacji, z drugiej zaś bezkompromisowo demaskuje wszystkie drzemiące w nas demony i grzechy pychy, chciwości, dążenia do iluzorycznego sukcesu po trupach. Jakże to wciąż aktualne...

Czytałem książkę już kilkukrotnie i za każdym razem jakiś inny aspekt, inne pytanie przykuwa moją uwagę. Zaczynam się nawet skłaniać ku temu, że Lądowanie było tak naprawdę atakiem, wysłaniem nam w prezencie Puszek Pandory czy też daniem dziecku brzytwy.

Zapewniam, że po lekturze każdy będzie miał swoje pytania i interpretacje, każdemu inny aspekt historii pozostanie w pamięci. I to wszystko po lekturze nawet nie 200-stu stronicowej mikro powieści. Mi już na zawsze pozostanie w pamięci postać Mariszki, zmutowanej córeczki stalkera...

Zapytacie mnie: w czym jest wielkość człowieka? W tym, że wyzwolił nieomal kosmiczne moce przyrody? Że w czasie tak krótkim zawładnął planetą i wyrąbał sobie okno we wszechświat? Nie! W tym, że mimo to przetrwał i zamierza przetrwać również w przyszłości”.

3 Response to Smutne oczy Mariszki

24 kwietnia 2014 18:45

Ach, prawda, że szalenie mi się ta książka podobała. Ale Strugaccy tak chyba mają - sprawiają, że czytelnik stawia pytania. :)
Nawet jeśli osobiście bardziej mnie fascynowały same Strefy i ta wielka tajemnica obcych niż ten aspekt ludzki - choć, nie przeczę, on jest ważny. :)

...wciąż jednak z twórczości Strugackich, którą do tej pory czytałam, najbardziej przeorał mi czerep "Ślimak na skraju zbocza". Wielbię fanatycznie, choć ciągle się zastanawiam, o czym to u licha tak naprawdę jest. o.O

24 kwietnia 2014 18:46

"Ślimak na zboczu" ofkoz xD Tak to jest, jak myślę o dwóch tytułach na raz :D

25 kwietnia 2014 17:22

Planuję przeczytać sobie ponownie wszystkie ich ważne książki. Więc dla "Ślimaka..." też znajdzie się tutaj miejsce :)

Prześlij komentarz